środa, 30 lipca 2014

14. "...it's love that I'm sending to you."

Pierwszy odcinek na żywo zbliżał się nieubłaganie. Zostały zaledwie trzy dni, a dopiero co mieliśmy trzy tygodnie. Czas płynął niesłychanie szybko i nic nie mogłam z tym zrobić, a chciałam, żeby wszystko ciągnęło się jak najdłużej, bo każdy kolejny etap programu wiązał się z ryzykiem odpadnięcia. Jeśli przyszłoby mi pożegnać się z udziałem w „The voice...” to musiałabym rozstać się z Aleksandrem, a tego bardzo nie chciałam. Mój powrót do Torunia, kiedy dopiero wkraczaliśmy na wspólną ścieżkę nie był dobrym pomysłem. Jeszcze nikt nigdy nie traktował mnie tak jak on. Czułam, jakby spełniły się moje dziecięce marzenia o księciu z bajki. Ostatnie trzy tygodnie tylko utwierdziły mnie w przekonaniu, że dobrze zrobiłam dając mu szansę. Mówił, że będzie najlepszy i był. Cztery lata temu byłam w podobnym związku z kimś, kto wydawał się idealny, ale bardzo szybko okazało się, że tylko się wydawał...
Studentka pierwszego roku resocjalizacji, która przyjechała do obcego miasta. Zagubiona, ale spragniona mocnych wrażeń i poczucia wolności. Wtedy na mojej życiowej drodze pojawił się Wojtek. Student psychologii kryminalistycznej, przystojny blondyn o niebieskich oczach i cudownym uśmiechu. Tak zniewalającym, że nie oparłaby mu się żadna dziewczyna i rzeczywiście żadna nie odpuściła. Jeśli już wykazywał zainteresowanie kimkolwiek, to zawsze musiało mieć finał w łóżku. W moim przypadku wyglądało to trochę inaczej, bo wszystko zaczęło się łóżku. Moja wtedy lekkomyślność nie pozwalała na przejmowanie się jakimikolwiek konsekwencjami, więc wystarczyła mi jedna impreza. Właściwie cały związek z nim to była impreza, więc bawiłam się tak kolejny rok. Wystarczyło, żeby się zakochać, zaangażować, przywiązać i dać się zniszczyć. Wiele byłam w stanie dla niego poświęcić, żeby nie powiedzieć, że wszystko. Ale było, minęło, a jak powtarzał mój wujek: „co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr”, więc wróćmy do teraźniejszości...
Zajęcia wokalne, emisja głosu, próby z trenerami, spotkania z Alkiem, długie rozmowy telefoniczne z Mari. Odkąd moja siostra wiedziała o związku z gitarzystą, chciała wszystko wiedzieć na bieżąco. Najchętniej powiedziałabym też Juli, źle się czułam mając tajemnice przed najlepszą przyjaciółką, ale przecież była umowa: wie tylko jedna osoba. Poza tym, Janiak wyjechała z rodzicami na wakacje last minute na Teneryfę. Kiedyś zarzekała się, że nigdy więcej wyjazdów z rodzicami, ale tym razem się nie zastanawiała. Przekonał ją fakt, że spędzi dwa tygodnie w otoczeniu Hiszpanów i miała nadzieję na niezapomnianą przygodę.
Piotr też gdzieś w tym wszystkim siedział. Zdarzało nam się marnować wieczory na oglądaniu filmów albo długich rozmowach. Dobry był z niego przyjaciel. Złośliwy, wredny, cyniczny, ale dobry. Któregoś dnia, właśnie przy okazji takiego wspólnego wieczoru powiedział coś, co całkowicie zbiło mnie z tropu:
- Majki- zaczął podejrzliwym tonem. Nie cierpiałam, kiedy zwracał się do mnie w ten sposób.- Mogę cię o coś zapytać?
- Pytaj.
- Czy twoje relacje z Baronem wykraczają poza te łączące ucznia z trenerem?- no i muszę skłamać.
- Co? Pewnie, że nie. Skąd ci to w ogóle przyszło do głowy?
- Wiesz, ostatnio często widzę go tutaj. Ty czasami znikasz i wracasz dosyć późno, odwieziona przez niego. Chciałem się upewnić, ale skoro mówisz, że nic, to nie zrobi ci różnicy, jak powiem, że widziałem go wczoraj z jakąś ładną brunetką.
- Co?- wyrwało mi się, a ton z jakim to wypowiedziałam wyraźnie zdradzał zdenerwowanie. Piotr wybuchł niesamowicie głośnym śmiechem, a ja tylko patrzyłam na niego zupełnie nic nie rozumiejąc.- Z czego się śmiejesz?- warknęłam w końcu.
- Chciałem cię sprawdzić. Widać, że coś jest na rzeczy, a po twojej reakcji mam potwierdzenie. Nie wściekałabyś się, gdyby nic was nie łączyło, ale spokojnie, agresorze, to z tobą go widziałem- zabić to mało!
- Jesteś okropny- dałam mu sójkę w bok.- Piotr, zachowuj się jakbyś nic nie wiedział, proszę.
- Masz moje słowo- uspokoił mnie. Wiedziałam, że nikomu nie powie, a ja miałam kolejną osobę do rozmów.- Późno już, idę do siebie. Dobranoc, Majki- ucałował mój policzek.
- Dobranoc- uśmiechnęłam się przyjaźnie i Karwowski zniknął za drzwiami.
Cały czas kontynuowałam dodatkowe próby na przeponę i rzeczywiście było lepiej. Mogłam wyciągać coraz dłuższe dźwięki i nie męczyłam się przy szybszych piosenkach, gdzie wcześniej płuca wysiadały mi po pierwszym refrenie. Śmiechu przy tym wszystkim było oczywiście co nie miara. Jak nie Baron robił coś zabawnego, to Tomson nadrabiał tekstami. Świetnie się z nimi współpracowało, zresztą pozostali uczestnicy też okazali się niesamowicie pozytywnymi ludźmi. Wszyscy tworzyliśmy zgrany zespół i nie chciałam doczekać momentu, w którym ktoś będzie musiał odpaść, bo naprawdę zdążyłam się z nimi zżyć.
Piosenki nie okazały się takie złe jak myślałam na początku, że będą. W dodatku ta, którą dostałam na swój wstęp w jakimś stopniu uosabiała mnie. Utożsamiałam się ze słowami, które śpiewałam, a to pomagało mi w przygotowaniach.
Ostatnie dni w pełnym składzie, ostatnie próby, ostatnie rady trenerów i szanse zmian.
Tego dnia ćwiczyliśmy z zespołem, wszystko szło idealnie dopóki w studiu nie pojawiła się... tak, Kaśka. Na scenie był akurat Bartek, a ja z pozostałą trójką siedziałam w pierwszym rzędzie na widowni. Widząc Grabowską jak dumnie kroczyła w moim kierunku, wlepiłam wzrok w Alka, który udzielał właśnie rad Wojciechowskiemu i modliłam się w duchu, żeby na mnie spojrzał: „no dalej, popatrz na mnie.” Gitarzysta jakby czytał mi w myślach, nawiązał ze mną kontakt wzrokowy. Głową wskazałam mu kierunek, z którego zbliżało się zagrożenie. Prawie zbiegł ze sceny byle nie dopuścić do mojego spotkania z nią i zagrodził jej drogę, żeby zaraz wyjść z nią na zewnątrz. „Czego ona jeszcze chce?” „Nie wiem, ale z jej strony jest tylko jedno zagrożenie, że coś komuś powie.” Tego jednego się bałam. Nie tego, że Aleksander do niej wróci, nie oskarżeń z jej strony, ale właśnie tego, że mogłaby nas wydać, bo na pewno coś podejrzewała.
- Maja, teraz ty!- usłyszałam wołanie Tomka i weszłam na scenę. Alek nie wrócił ani w trakcie mojej próby ani w trakcie kolejnej. Przyszedł prawie na koniec, kiedy został nam występ grupowy. Odniosłam wrażenie, że gdyby nie fakt, że z nami grał, to dalej stałby i z nią rozmawiał. „Sama mogłaś to załatwić, a nie się teraz wściekasz.” „Jakby nie patrzeć, to jego była. Dziwne, żebym się nie denerwowała jak z nią rozmawia.” „To teraz jeszcze przestań się do niego odzywać, bo oszczędził ci konfrontacji z tą małpą.” „Od kiedy trzymasz jego stronę?” „Ty skup się, zaraz twój fragment”- umiejętna zmiana tematu, nie ma co.
- No to koniec na dzisiaj- Lach klasnął w dłonie, kiedy zabrzmiał ostatni dźwięk.- Z wami wszystkimi widzimy się jutro o jedenastej, Maja oczywiście wracasz o szesnastej, przypominam tak dla zasady. Jesteście wolni- chyba niczego nie chciałam usłyszeć bardziej. Jak najszybciej zebrałam rzeczy i opuściłam studio. Do późniejszej próby pozostały trzy godziny, więc po powrocie do pokoju włączyłam laptopa. Sprawdziłam wszystkie portale społecznościowe, przejrzałam trochę wiadomości, pogadałam z Julką, która korzystała z hotelowego wifi i chwilowo była dostępna na powszechnie znanym facebook'u. Kiedy skończyłam nadal miałam dużo czasu. Piotr był na próbie, na Alka byłam trochę zła. Z naciskiem na „trochę”, bo jak go potem zobaczę, to mi przejdzie.
Z braku jakiegoś konkretniejszego zajęcia położyłam się na łóżku i zasnęłam, żeby zostać obudzoną przez dzwoniący telefon o... no właśnie- chwilę po szesnastej.
- Halo?- odebrałam, zrywając się z łóżka.
- Nie zdarzało ci się zapominać o próbie, więc pytam: co się stało?- usłyszałam spokojny głos Barona.
- Zasnęłam, dajcie mi dziesięć minut- rozłączyłam się i wpadłam tylko na chwilę do łazienki, żeby przemyć twarz i związać włosy. Byłam okropnie głodna, ale z jedzeniem musiałam poczekać do zakończenia próby.
Wybiegłam z pokoju, a potem ze studia i przeklinałam w duchu architekta budynku za to, że nie pomyślał o przejściu wewnątrz gmachu. Kiedy weszłam do sali prób, z jej głębi dotarły do mnie dźwięki gitary i... zaraz, ktoś śpiewał. Baron? Podeszłam bliżej najciszej jak mogłam, bo wiedziałam, że jak mnie zobaczy, to przestanie. Odkrycie, że on potrafi śpiewać było zaskakujące, ale za to jak pozytywne. Moja wrodzona niezdarność nie pozwoliła mi na dyskrecję i uderzyłam stopą w nogę od stojącego za muzykiem fortepianu.
- Auć, cholera- Aleksander natychmiast przestał grać i spojrzał na mnie kręcąc głową.
- Zabijesz się kiedyś- skarcił mnie.
- To przez ciebie. Gdybyś tak ładnie nie śpiewał, to bym się nie zasłuchała i patrzyła pod nogi- zrobiłam unik, bo chciał mnie złapać. Zdaje się, że miałam być na niego zła. - Gdzie Tomek?
- Nie będzie go dzisiaj, jesteś skazana na mnie- uśmiechnął się szeroko wyraźnie zadowolony z faktu, że jesteśmy sami.
- No nic, zniosę to jakoś- wzruszyłam ramionami i znów próbowałam umknąć przed jego ramionami, tym razem z marnym skutkiem.
- Jaka ty jesteś dzisiaj złośliwa- trzymał mnie w talii i patrzył w oczy. I jak ja mogłabym się na niego złościć?
- To taki inny sposób okazywania uczuć, żebyś się za bardzo nie przyzwyczaił, że jestem miła, kochana i ugodowa. Zaczynamy próbę?
- Lubię cię taką- przyznał i ucałował mnie w czubek nosa.- A teraz do pracy.
- A mogę cię o coś prosić?- cały czas w głowie słyszałam jego głos jak śpiewał.
- Pewnie.
- Zaśpiewaj ze mną- powiedziałam błagalnym tonem i spojrzałam na niego z nadzieją.
- Ja nie śpiewam- wykręcał się.
- Jasne, a przed chwilą słyszałam duchy. Śpiewasz i to całkiem nieźle. Proszę, tylko raz.
- Dobrze- zaczął wygrywać pierwsze dźwięki mojej piosenki.
- Zagraj to, co przed chwilą. Śpiewałam to kiedyś, więc znam tekst- zmienił melodię i w pomieszczeniu zabrzmiało „Hero” Nickelback'a.
Zamilkłam na pierwszym refrenie chcąc wsłuchać się w głos Aleksandra. Nie był jakiś wybitnie dobry, ale bez wątpienia miał to coś, co sprawiało, że lód wokół mojego serca zaczął topnieć. Lód pozostawiony tam przez Wojtka. Właściwie, to sam Alek miał to coś, co budziło w ludziach pozytywne uczucia. I nie mówię tu tylko o sobie. Najpierw mnie wspierał, pomagał zapełnić pustkę po wujku, a potem obudził we mnie to, co pozostawało uśpione od rozstania z Wojtkiem. Uczucia, których tak się wystrzegałam przez ostatnie trzy lata. Może za szybko się angażowałam, może zbyt szybko mu zaufałam, może miałam tego wszystkiego żałować, może za dużo analizowałam... Może... Mogłam przypuszczać godzinami, ale wszystko niszczył jeden argument: byłam naprawdę szczęśliwa i nic innego nie miało znaczenia. Nic, prócz tego mężczyzny, który siedział teraz koło mnie z gitarą w dłoniach i wyśpiewywał kluczowe słowa piosenki:
" Now that the world isn't ending, it's love that I'm sending to you.
It isn't the love of a hero, and that's why I fear it won't do."
~*~
Cześć i czołem Moje Drogie!
Rozdział lekko chaotyczny dzisiaj, ale jest ; ) Taki trochę powrót do przeszłości, trochę informacji, generalnie trochę wszystkiego, ale nie mogę za bardzo mieszać tak od razu, więc taki relaks ;)
Do następnego! ;)
Ps. Jak podoba Wam się nowy wygląd? ;)

Czytasz?= Komentuj= Motywuj ;)
Gif inspiracja do zakończenia rozdziału:

7 komentarzy:

  1. Głupia Kaśka -.- Wszystkie Kaśki są dziwne, rozmawiałyśmy o tym dziś w pracy ;D
    Ale Baron - aww *.* prawie jak dołeczki Rysia :D ale jeszcze mu brakuje!
    mam nadzieję,że dasz jakąś scenę hot,bo ja na takie czekam ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. grrrr ta Kaska ;____;
    fajny rozdzial i wyglad, czekam na cd i pozdrawiam oraz zycze weny :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Kaśka precz! A kysz! A idź w cholerę!
    No.
    Dlaczego coś mi tu nie pasuje?
    Czyżby było dla mnie zbyt dobrze?
    Jestem dziwna, nie słuchaj mnie ; P
    Pisz dalej kochana bo czekam niecierpliwie :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny rozdział ale trochę denerwuje mnie Kaśka
    Czekam na ciąg dalszy mam nadzieje że dodasz jak najszybciej

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiadome, że Kaśka nie odpuści, ona mnie tak irytuje, nie wiem czemu, a przecież aż tak dużo w rozdziale jej nie ma. Na razie się między nimi układa, ale czuję, że zgotujesz im jakiś tam los, kurde, lubię te opowiadanie, jest takie inne. Mam takie wrażenie, że ten rozdział jest taki przejściowy. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. O czym to Baron rozmawiał tak długo z Kaśką, hm? Coś tam się dzieje, tylko czo? Czuję, że ta sielanka nie potrwa długo, czekam na konfrontacje. Ale tak też mi się podoba, jeszcze ten kawałek grany przez Alka, bardzo lubię Nickelback, mają takie przejmujące teksty i głos Chada :3
    Do następnego, trzymaj się :3

    OdpowiedzUsuń
  7. 48 yr old Database Administrator II Arthur Croote, hailing from Lacombe enjoys watching movies like "Snows of Kilimanjaro, The (Neiges du Kilimandjaro, Les)" and Mountaineering. Took a trip to Humayun's Tomb and drives a C70. przejscie na strone internetowa

    OdpowiedzUsuń