poniedziałek, 3 grudnia 2018

30. „Zrobiłbym wszystko, byle tylko ta żywiołowa, wspaniała dziewczyna znów mi zaufała."

Baron
Czy w mojej wiadomości coś było niejasne? Bo wydaje mi się, że bardziej dosłownie nie mogłem tego napisać. Tymczasem osoba, od której potrzebowałem pomocy, miała mnie ewidentnie w dupie. Wychodziłem z siebie na szpitalnym korytarzu, nadal nikt nam nic nie powiedział. Ba! Drzwi prowadzące na blok operacyjny pozostawały zamknięte od... godziny? Naprawdę minęło tak mało czasu? Odnosiłem wrażenie, jakbym tkwił tam przynajmniej pół dnia. Tomson napisał do Marietty wiadomość na facebooku ze swoim numerem telefonu i prośbą kontaktu. W tamtej chwili wielbiłem wszelki postęp techniczny i fakt, że młodzi ludzie tyle czasu spędzają z telefonami albo przed monitorem. Kiedy rozbrzmiał dzwonek Tomka, wszyscy znieruchomieliśmy. Przyjaciel wyciągnął rękę z urządzeniem w moją stronę, ale pokręciłem głową i odwróciłem się. Nie ja chciałem być tym, który powie dziewczynom o wypadku. Przysłuchiwałem się wypranemu z emocji głosowi Lacha i sam poczułem, jakby ktoś mówił mi to po raz pierwszy. Nadal nie dopuszczałem do siebie informacji, że Mai mogło stać się coś złego, ale im dłużej te cholerne drzwi pozostawały zamknięte, tym bardziej pewny byłem, że nie jest dobrze. 
- Przyjeżdżają pierwszym możliwym pociągiem. Mari obiecała zawiadomić rodziców i Michała- poinformował mnie. Świetnie. Jak ja spojrzę im w oczy? Przecież gdybyśmy się nie pokłócili, nie jechała by taksówką i nic by jej nie było. Odwiózłbym ją na dworzec, albo przekonał, żeby nigdzie nie jechała. Maja walczyła o życie tylko dlatego, że siedziałem jak palant w kuchni, kiedy ona opuszczała mieszkanie. 

Piotr
No dobra... a ten czego ode mnie chce? W dodatku napisał tę wiadomość w sposób, który nie pozostawiał mi wyboru. Tekst na zasadzie „przyjedź i już”. Jak mam gdzieś jechać, to muszę wiedzieć po co. Niechętnie wybrałem numer Barona i czekałem aż odbierze telefon. 
- Piotr, gdzie jesteś? Pisałem do ciebie dobrą godzinę temu. To ważne!- był wyraźnie rozemocjonowany. Brzmiał zupełnie jak nie on. 
- Byłem na siłowni. Co jest grane?
- To nie jest coś, co chciałbym ci mówić przez telefon. Przyjedziesz czy nie?- Krótko i na temat, nie podoba mi się to. 
- Tak, do zobaczenia- rozłączyłem się, nie czekając na jego odpowiedź. Wziąłem prysznic po treningu, przebrałem się i pojechałem do szpitala. 
Długo krążyłem po szpitalnym parkingu w poszukiwaniu miejsca. Wreszcie zdecydowałem się zostawić motor między dwoma samochodami zaparkowanymi w dużej odległości od siebie. Całą drogę zastanawiałem się, co może być tak ważne, że Baron wręcz kazał mi natychmiast przyjechać. Niespiesznie kroczyłem w stronę wejścia, a potem wind. Kiedy wyszedłem z windy na siódmym piętrze, dostrzegłem czterech mężczyzn siedzących na krzesłach pod ścianą. Baron, Tomson, Łozo i Torres opierali łokcie na kolanach, a głowy mieli spuszczone. Na dźwięk kroków jednocześnie podnieśli głowy i początkowo spojrzeli na drzwi znajdujące się na końcu korytarza. Podążyłem za ich wzrokiem i odczytałem duży napis: Blok operacyjny… Kiedy dotarło do nich, że źródło kroków znajduje się po drugiej stronie, spojrzeli na mnie. Alek natychmiast zerwał się z miejsca i do mnie podszedł. Pozostała trójka uważnie nas obserwowała. 

Baron
- Nie wierzę, że to mówię, ale cieszę się, że cię widzę- zacząłem, wyciągając do Piotra dłoń. Uścisnął ją zdezorientowany i spojrzał na mnie podejrzliwie. 
- Powiesz mi, o co tu chodzi?- W tym momencie drzwi prowadzące na blok otworzyły się. Niemal podbiegłem do wychodzącego stamtąd mężczyzny. 
- Przepraszam, czy coś wiadomo o Mai Zalewskiej? Podobno jest na tym piętrze.- Lekarz zmierzył mnie chłodnym wzrokiem.
- Pan z rodziny?- Zrezygnowany pokręciłem głową- W takim razie nie mogę panu udzielić żadnej informacji- uciął i mnie wyminął. Zdążyłem się jedynie odwrócić, a Piotr już stał obok mnie. Widziałem w jego oczach strach. 
- Co z Mają?!- Jego głos już nie brzmiał tak spokojnie, jak jeszcze minutę temu. 
- W zasadzie to nie wiem- skwitowałem, a widząc pytający wzrok bruneta powiedziałem mu to, co wcześniej chłopakom. Wyglądało też na to, że dowiem się czegokolwiek dopiero po przyjeździe kogoś z rodziny Zalewskiej, bo mnie nikt nic nie powie.- Ale nie chciałem się z tobą spotkać tylko z tego powodu. 
- O co jeszcze chodzi? 
- Wiem, że pomagałeś Kaśce- słysząc to, wywrócił ozami.- Zależy ci na Mai, prawda?
- Cholernie- chociaż spodziewałem się podobnej odpowiedzi, zabolało, kiedy tak otwarcie mówił przy mnie o swoim stosunku do Zalewskiej. Musiałem powstrzymać swoją zazdrość, przecież nie sprowadzałem go tutaj, żeby usłyszeć jak bardzo zależy mu na mojej dziewczynie. 
- Dlatego proszę, żebyś mi pomógł. Przez wzgląd na nią- wziął głębszy oddech, ale pokiwał głową na znak, żebym mówił dalej.- Maja jest tutaj, bo zachowałem się jak idiota. Naskoczyłem na nią, jak powiedziała, że Kasia nie jest w ciąży. Zanegowałem wszystkie jej dowody, teraz tak myślę, że całkiem racjonalne. Chcę, żebyś sprawdził, czy Grabowska na pewno kłamie. 
- A nie możesz jej zwyczajnie zapytać?
- Naprawdę myślisz, że jak gdyby nigdy nic przyzna się do kłamstwa?- warknąłem na niego zły, że wpadł na tak naiwny pomysł. 
- Wiesz, spróbować zawsze można- uśmiechnął się cwaniacko. Zacisnąłem pięści, żeby nie wybuchnąć, doskonale widziałem, że stara się zagrać mi na emocjach. Jakby cała ta sytuacja nie była dla mnie wystarczająco trudna. Powoli traciłem wiarę w to, że uda mi się namówić Karwowskiego do współpracy.- A co ja będę z tego miał?- Tego było dla mnie za wiele. Machnąłem ręką zrezygnowany i poszedłem zająć swoje wcześniejsze miejsce na krześle. 
Torres, który pewnie przysłuchiwał się mojej rozmowie z brunetem, poklepał mnie pocieszająco po ramieniu, po czym wstał i podszedł do Piotra.
- Musisz być aż takim dupkiem? Szczęście osoby, na której ci zależy nie będzie wystarczająco dobre?- po tym pytaniu pochylił się w stronę mężczyzny i powiedział coś jeszcze, jednak zrobił to na tyle cicho, że nie zdołałem usłyszeć ani słowa. 
Piotr
- Nie widzisz, że Baron wychodzi z siebie? Zamartwia się, a ty go jeszcze dobijasz. Trochę zrozumienia, człowieku. Jeśli naprawdę zależy ci na Mai, jak mówisz, to powinieneś w podskokach lecieć i pogrążyć Grabowską- Torres uświadomił mi, że rzeczywiście zachowałem się jak kretyn. Sam byłem zdenerwowany sytuacją Majki, nawet nie potrafiłem, a może nie chciałem, wyobrażać sobie, jak musi czuć się Aleksander. Choć jego głos w rozmowie ze mną zdradzał cały wachlarz emocji, oczy pozostawały puste, nieobecne. Podszedłem do gitarzysty, który znów siedział na krześle w identycznej pozycji, co kilka minut temu. 
- Przepraszam, chyba zwyczajnie i mnie ponoszą nerwy przez to wszystko. Nie chcę stawać między wami, pragnę jedynie jej szczęścia, dlatego pomogę ci… wam. Co mam zrobić?- Niemal widziałem napięcie opuszczające Barona. Odetchnął z ulgą, a kiedy stanął naprzeciwko mnie przez jego twarz przemknął cień uśmiechu.
- Wszystkie chwyty dozwolone. Chcę dowodów, że Kaśka wcale nie jest w ciąży- pokiwałem głową ze zrozumieniem. 
- To idę. Proszę, daj mi znać jak tylko dowiesz się, co z Mają- obiecał, że tak zrobi. Wymieniłem uścisk dłoni z muzykiem i ruszyłem w kierunku wind. 
- Piotr- zawołał za mną Baron. Odwróciłem się, żeby posłuchać, co jeszcze ma mi do powiedzenia.- Dziękuję.
- Podziękujesz później, jeszcze nic dla ciebie nie zrobiłem- uśmiechnąłem się i zniknąłem w windzie. 
Prawda jest taka, że uczucia Alka średnio mnie obchodziły, żeby nie powiedzieć, że wcale. To dla Mai chciałem odkryć prawdę. Po prostu dokończę, co zaczęła, no i raz już widziałem, jaka była przygnębiona po tej upozorowanej zdradzie. Po części przeze mnie, więc może jeśli teraz zrobię dla niej coś dobrego, to nie przekreśli całkowicie naszej przyjaźni. Zrobiłbym wszystko, byle tylko ta żywiołowa, wspaniała dziewczyna znów mi zaufała. Tylko od czego powinienem zacząć?

Baron
Ucieszyłem się, że Piotr jednak zdecydował się mi pomóc. Chociaż jedną sprawą nie musiałem zaprzątać sobie głowy, przynajmniej na razie. Pozostało jedynie bezczynne czekanie i wpatrywanie się w te przeklęte drzwi. Czas płynął, a one wciąż pozostawały zamknięte. 

Marietta
Tak strasznie się bałam. Kiedy Tomek powiedział, że Maja miała wypadek nie mogłam, nie chciałam w to uwierzyć. Mimochodem obiecałam, że przyjedziemy pierwszym pociągiem, ale nie mogłam czekać. W momencie rozmowy z Tomsonem byłam w drodze nad jezioro z Łukaszem, chłopakiem, z którym zaczęłam się spotykać po przeprowadzce do Torunia. 
- Coś się stało?- zapytał, widząc, że siedzę i wpatruję się w telefon po zakończeniu połączenia. 
- Musisz zawrócić- spojrzał na mnie zdezorientowany.- Odwieź mnie do domu, za chwilę wszystko ci wytłumaczę- oznajmiłam, wybierając numer Juli, a mój towarzysz posłusznie wykonał moją prośbę i zawrócił samochód w pierwszym możliwym miejscu.
- Jeśli dzwonisz do mnie, bo chcesz mieć wolne mieszkanie, to szkoda twojego czasu, słoneczko- zaśmiała się po drugiej stronie.
- Jula, pakuj się, jedziemy do Warszawy. Rozmawiałam z Tomkiem, Majka jest w szpitalu, miała wypadek- Łukasz zrobił wielkie oczy i dodał gazu.
- Ale jaki wypadek?- pisnęła blondynka.
- Nic nie wiem, dowiemy się na miejscu. Weź też parę rzeczy dla mnie, za jakieś dwadzieścia minut będę- rozłączyłam się i natychmiast włączyłam przeglądarkę w telefonie, żeby wyszukać połączenie PKP. Szatyn musiał kątem oka zerknąć na wyświetlacz, bo puścił skrzynię biegów i zabrał mi komórkę.
- Zapomnij o pociągu, zawiozę was- zadeklarował, nie spuszczając wzroku z jezdni. Normalnie bym zaprotestowała, nigdy nie chciałam tak wykorzystywać ludzi, ale musiałam jak najszybciej znaleźć się w stolicy, a samochodem podroż powinna nam zająć nie dłużej niż trzy godziny.
- Dziękuję.

~*~
Cześć,
ktoś tu jeszcze czasem zagląda? Czeka? Zastanawia się, jak ta historia potoczy się dalej?

Wróciłam, na razie z jednym rozdziałem (króciutkim, ale jednak) i mam nadzieję, że pójdę za ciosem i uda mi się wreszcie skończyć tę historię. 

Jesteście tu?