wtorek, 17 czerwca 2014

10. „To jakiś znak?”

Przeciągałam się rano zupełnie nieprzyzwyczajona do czyjejś obecności w moim łóżku i przez przypadek uderzyłam śpiącego jeszcze Alka. Dopiero wtedy przypomniałam sobie o wspólnej nocy i uśmiechnęłam się do siebie.
- Mogę wiedzieć, co cię tak bawi?- usłyszałam pytanie mojego towarzysza. Chyba nie uznał mojego dotknięcia jako cios i chwała mu za to.
- Po prostu czuję, że to będzie dobry dzień- przyznałam po części zgodnie z prawdą.
- A wiesz, że za...- wziął z szafki nocnej telefon i spojrzał na wyświetlacz.- Dwie godziny mamy próbę?
- Wiem-przytaknęłam i wyszłam z łóżka. Alek opadł z powrotem na poduszkę i zamknął oczy. Widząc to rzuciłam w niego jaśkiem.
- No co?
- Dwie godziny. Nie chciałbyś może pojechać do domu chociaż na chwilę?- podpuszczałam go.
- Po co? Śniadanie sobie zorganizuję, a po ubranie pójdę do sali kostiumów- coś mi się wydaje, że nie będę w stanie go zrozumieć, dopóki nie dowiem się czegoś o jego relacjach z Kaśką. Pytanie tylko, czy nasza znajomość jest rozwinięta do tego stopnia, żebym mogła wypytywać go o jego związek. „Facet ewidentnie na ciebie leci, spałaś z nim w jednym łóżku i jeszcze się zastanawiasz, czy możesz pytać o jego życie prywatne? Dziwna jesteś”- wtrąciła się podświadomość. 
- Baron, mogę cię o coś zapytać?
- Jasne- podniósł się do siadu wyraźnie zainteresowany, o co może chodzić.
- Jak nie chcesz, nie odpowiadaj, ale co właściwie jest między tobą a Kasią?- uśmiechnął się pod nosem i poklepał miejsce obok siebie. Usiadłam na łóżku po turecku i wyczekiwałam odpowiedzi na pytanie.
- To dość skomplikowana relacja. Jesteśmy razem ponad półtora roku i na początku byliśmy naprawdę szczęśliwi. Jakiś czas temu coś się zmieniło. To nie jest ta sama Kasia, w której się zakochałem, kiedy się poznaliśmy. Ma wszystko, czego mężczyzna może oczekiwać od kobiety, ale wygląda na to, że nie jestem typowym facetem. Chcę czegoś innego, braku monotonii w związku, a w tej chwili tak to właśnie wygląda. Wszystkie dni są do siebie podobne. Zaczęliśmy żyć nie ze sobą, a obok siebie i co najważniejsze... ja jej już nie kocham.
- Nie jesteś szczęśliwy- to nie było pytanie. Widziałam, że mu ciężko.
- Widząc jak się stara, próbowałem wmówić sobie, że może mamy jakiś chwilowy kryzys, że to ja powinienem poświęcać jej więcej czasu, ale dotarło do mnie, że wspólne chwile też przestały sprawiać mi radość. Chcę to zakończyć, ale nie chcę jej krzywdzić.
- Uwierz, że w tej chwili krzywdzisz ją bardziej, siedząc w czymś, co i tak się zakończy. Do tego sam też się męczysz. To jest toksyczne, uwolnij się zanim będzie za późno- mówiąc to, wstałam z miejsca i zniknęłam w łazience. „Wiesz, co on ma teraz w głowie?”- odezwała się mała Majka. „Nie obchodzi mnie to. Może mi powiesz, że nie mam racji?” „No masz, masz.” „Właśnie, więc siedź cicho. Jak trochę pomyśli, to może też to stwierdzi. Też mi mężczyzna... Związku nie umie zakończyć”- prychnęłam w myślach. „On się po prostu martwi o tę swoją... Kasię.” „Będzie się martwił o siebie, jak szybko tego nie zakończy.” W czasie tej wewnętrznej kłótni strumienie ciepłej wody spływały po moim ciele. Zagłuszona szumem wody nie słyszałam, co działo się w pokoju. Kiedy wróciłam do pomieszczenia, Barona już nie było, a zamiast niego, na fotelu przy oknie siedział Piotr. 
- Co Aleksander robił w twoim pokoju tak wcześnie rano?- spojrzał na mnie podejrzliwie.
- Przyszedł zapytać o mojego wujka- skłamałam.
- I rozmawialiście przez drzwi łazienki?
- Nie drąż- ucięłam, zdając sobie sprawę, że rozmowa schodzi na niewłaściwe tory.  
- Maja, jeszcze jedno. Od kiedy ty się tak rzucasz w nocy, że śpisz trochę na jednej, trochę na drugiej stronie łóżka?
- Odczep się- burknęłam, a Karwowski wybuchł głośnym śmiechem. 
- Lecę na próbę, Mała. 
- A żebyś głos stracił- krzyknęłam za nim.
Czas, który  pozostał do próby afroteam’u leciał nieubłaganie szybko. W ostatniej chwili powtarzałam tekst piosenki, którą przygotowałam na nokauty. Tym razem padło na „My Life Would Suck Without You” z repertuaru Kelly Clarkson. Spokojne zwrotki i mocny refren, czyli coś co lubię. 
Nasi trenerzy ustalili, ze na próbie każdy śpiewa dwa razy, w wyjątkowych sytuacjach trzy, gdyby pojawiały się jakieś nieczystości. Po swoim drugim podejściu siedziałam z resztą uczestników na widowni najbliżej sceny i czekaliśmy aż wszyscy skończą, żeby dowiedzieć się, czy jesteśmy jeszcze potrzebni. Marzec zbliżał się ku końcowi i nikomu nie chciało się siedzieć w ciemnym studiu, gdy na dworze widać było pierwsze oznaki wiosny, a skala na termometrze wyraźnie kierowała się ku górze. Niecierpliwie wyczekiwaliśmy końca próby i możliwości chociaż krótkiego spaceru. Wesołą rozmowę z moimi towarzyszami przerwał dźwięk przychodzącego sms’a. Nadawca- mama, a treść wiadomości była krótka i jednoznaczna- „Wujek zmarł, pogrzeb pojutrze.” Uśmiech, który jeszcze przed chwilą widniał na mojej twarzy ustąpił miejsca przygnębieniu, a w mojej głowie krążyła wtedy tylko jedna myśl: „to niemożliwe”. Przecież miałam go odwiedzić, za trzy dni byłabym już w domu. Przeprosiłam wszystkich i niepewnym krokiem podeszłam do Tomka i Alka, którzy uważnie słuchali występu jednego z uczestników. 
- Maja, co się stało?- Baron, widząc moją minę, odszedł na bok i pociągnął mnie za sobą. Podsunęłam mu pod nos telefon z ciągle włączoną treścią wiadomości. Nic nie odpowiedział, tylko przytulił mnie mocno do siebie, ale ten gest wyrażał więcej niż słowa. Czując bijące od niego wsparcie, nie mogłam się nie rozpłakać. Niekontrolowane łzy spływały po policzkach i kończyły swoją drogę na koszulce gitarzysty. Po chwili odsunął mnie od siebie na długość ramion.- Zaczekaj tutaj- polecił mi i odszedł na chwilę do Tomka. Co mu powiedział, nie wiem, ale Lach tylko kiwał głową, po czym spojrzał na mnie ze współczuciem i poklepał przyjaciela po ramieniu. Aleksander w jednej chwili znalazł się znowu przy mnie.- Chodź, odprowadzę cię do pokoju- objął mnie ramieniem i wyprowadził z głównego studia. Już nie kontrolowałam łez. Chciałam zachować pozory siły przynajmniej do momentu, w którym zostałabym sama, ale nie mogłam, za mocno uderzyła we mnie ta informacja. W momencie, kiedy Baron rozmawiał z Tomsonem podchodzili do mnie pozostali uczestnicy, ale na ich pytanie „dlaczego płaczę” albo „co się stało” zaczynałam płakać jeszcze bardziej. Całą drogę do pokoju, Alek obejmował mnie ramieniem, a ja wtulona w niego nie przestawałam wylewać łez. Kiedy wreszcie znaleźliśmy się w pomieszczeniu, mężczyzna podjął próbę rozmowy ze mną.
- Maja, posłuchaj mnie przez chwilę. Twoja mama napisała, że pogrzeb jest pojutrze- pokiwałam głową.- A wiesz, że tego dnia jest też nagranie?
- Cholera, zapomniałam... Poczekaj- wydobyłam telefon z torebki i wybrałam numer rodzicielki. Odebrała już po pierwszym sygnale, co w jej przypadku nie zdarzało się za często. Chciałam ją przekonać, żeby przesunęli wszystko o jeden dzień, wtedy od razu po nokautach wsiadłabym w pociąg i dojechałabym do domu, ale powiedziała, że to nie od niej zależy. Obiecała też, że porozmawia z ciocią, ale nie spodziewa się sukcesów. Nie wybaczyłabym sobie, gdyby nie było mnie na pogrzebie. 
- Mamo, daj znać, jak coś się zmieni. Muszę kończyć- rozłączyłam się i zrezygnowana rzuciłam telefon na łóżko.- Wracaj na próbę- zwróciłam się do Barona. 
- Ale...
- Idź, nic mi nie jest- próbowałam uśmiechnąć się delikatnie tłumiąc kolejne łzy. Podszedł do mnie i znowu przytulił. Znowu ten chwilowy spokój i poczucie wsparcia. Wplótł jedną dłoń w moje włosy i pocałował mnie w czoło.
- Przyjdę później- zapewnił i opuścił pomieszczenie. 
Krótko po jego wyjściu zadzwoniła mama i powiedziała, że pogrzeb jest przesunięty na kolejny dzień. Czyli pojadę. Już ta świadomość sprawiła, że poczułam się lepiej. Wraz z upływem czasu, przestawałam płakać. Nie wiem, czy z wyczerpania czy z braku łez, ale w końcu przestałam całkowicie.
Aleksander jak mówił, tak zrobił. Wrócił do mnie zaraz po skończonej próbie, ale nie był sam. Towarzyszył mu drugi z trenerów.
- Majeczka, tak mi przykro- Lach przytulił mnie do siebie. Uśmiechnęłam się do niego smutno, ale w zamyśle miałam wdzięczność.- Nie bez powodu przyszliśmy tutaj oboje. Wiesz już, czy udało się przesunąć pogrzeb?
- Tak, o dzień. Czyli zaraz po nagraniu wsiadam w pociąg.
- Źle- oznajmił Tomek. Spojrzałam na niego podejrzliwie.
- Po pierwsze nie do pociągu, a do samochodu, a po drugie nie ty, a my wsiadamy- wtrącił się Baron.
- Co?
- Ustaliliśmy z grupą, że nie powinnaś jechać sama. Wypada, żeby ktoś był z tobą i pełnił rolę reprezentanta naszego teamu. Baruś zgłosił się na ochotnika, więc pojutrze po nagraniu zawiezie cię do Sopotu- chociaż jedna pozytywna wiadomość tego dnia. 
- Naprawdę?- posłałam gitarzyście zaciekawione spojrzenie, a on tylko pokiwał głową.
- Dziękuję.
- Nie masz za co. Dasz radę przyjść jutro na próbę?
- Dam czy nie, przyjść trzeba. O której jest?
- Tak jak dzisiaj, punkt dziesiąta.
- Będę- zapewniłam i pożegnałam trenerów. 
~*~
Wchodzę do cmentarnej kaplicy, gdzie w trumnie leży ciało wujka.  Rozglądam się po pomieszczeniu. Wieńce porozstawiane dookoła podwyższenia. Jeden w szczególności rzuca mi się w oczy, największy, z żywych kwiatów. Nie wiem tylko, jakich. Podchodzę bliżej i spoglądam na wujka. Jest wychudzony, jakby mniejszy, na twarzy widać oznaki starości, a przecież miał dopiero pięćdziesiąt lat. Choroba całkowicie go zmieniła. Ubrany był w popielaty garnitur i niebieską koszulę. Ręce miał splecione na brzuchu. Pomarszczone i zimne. Trudno uwierzyć, że to ten sam człowiek, który za życia był okazem zdrowia i jak zwykli na niego mówić ci, którzy go znali: „chłop jak dąb.”  Słyszę jakiś dźwięk, ale na pewno nie są to organy... Obraz kaplicy rozmył się w głowie, a ja otworzyłam oczy i oszołomiona wzięłam telefon, żeby wyłączyć budzik. Podniosłam się do siadu i zaczęłam analizować swój sen. To jakiś znak? Zupełnie wytrącona z równowagi wyszłam z pościeli i zaczęłam szykować się na drugą i tym samym ostatnią próbę przed jutrzejszym nagraniem. 
Tego dnia śpiewanie nie szło mi najlepiej. Nie potrafiłam się skupić, nie trafiałam we właściwie dźwięki, nawet spóźniłam wejście w zwrotkę. Było gorzej niż źle, przez co trenerzy odesłali mnie z powrotem do pokoju. 

Baron
- Co robimy z nokautami? Kto idzie dalej, a kto walczy?- po próbie zostaliśmy w studiu, żeby wszystko ustalić. 
- A jakie są twoje typy?
- Bartek i Majka idą dalej, reszta śpiewa, ale kompletnie nie wiem jak ich podzielić- przyznałem.
- Co do Bartka się zgadzam, ale Maja? Na próbach nie zachwycała- Lach pokręcił głową.
- Wiesz,  że zmarł jej wujek i jak bardzo to przeżyła. Chcesz ją dodatkowo stresować kolejnym występem? Dajmy jej szansę- musiałem jakoś uzasadnić swoją decyzję. 
- Nie wiem- zawsze lepiej niż to, co powiedział wcześniej.
- To zrobimy tak; Ty wybierasz jednego uczestnika do live'ów i ja się nie mieszam, ale zabieramy Majkę- zgódź się!
- To ja chcę Patrycję- pokiwałem głową na znak zgody i odłożyłem zdjęcia dwóch wybranych już uczestniczek. 
- Mamy energię i wrażliwość, jak dzielimy pozostałych?- dalsza część narady była bardziej burzliwa. Ciężko podzielić sześciu świetnych wokalistów ze świadomością, że spośród każdej trójki wybieramy potem tylko jedną osobę. Po dobrej godzinie udało nam się wszystko ustalić i mogliśmy opuścić studio. 
- Widzimy się jutro na nagraniu. Trzymaj się stary- pożegnałem przyjaciela, kiedy wyszliśmy na zewnątrz. 
- Co ty, nie odwieźć cię?
- Dzięki, ale mam coś do załatwienia- podałem mu rękę, po czym ruszyłem w przeciwnym niż zwykle kierunku. Obszedłem budynek w koło i tylnymi drzwiami dostałem się do środka. Schodami na górę, korytarz w prawo, trzecie drzwi, pokój Zalewskiej. Zapukałem cicho i nie usłyszawszy odpowiedzi otworzyłem drzwi i zajrzałem do środka. Brunetka leżała na łóżku tyłem do drzwi. Wszedłem w głąb pomieszczenia, żeby sprawdzić, czy śpi. Miała otwarte oczy i wpatrywała się w jeden punkt. 
- Maja?- ukucnąłem przed nią i spojrzałem na jej smutną twarz. Przeniosła na mnie wzrok i przywołała na twarz coś na kształt uśmiechu.- Jak się czujesz?- podniosła się do siadu wzruszyła ramionami.
- Jakoś. 
- O której chcesz jutro jechać?
- Najlepiej od razu po nagraniu. Naprawdę chcesz być tam ze mną?- na dźwięk tego pytania chwyciłem jej dłoń w swoją i pogłaskałem delikatnie. 
- Chcę być wtedy przy tobie. Poza tym wiesz, że to była wspólna decyzja całej grupy. 
- Wiem... Aleksander?
- Tak?- posłałem jej ciepły uśmiech dla dodania otuchy.
- Dziękuję.
~*~
Angie, dla Ciebie- na lepsze powtórki do egzaminu. Zdamy to! ;D
Chyba czas zmniejszyć częstotliwość dodawania postów do jednego w tygodniu. Wątpię, żebym wyrabiała się częściej. 
Mam sentyment do tego rozdziału, mam nadzieję, że Was nie zawiodłam.
Do następnego, Drogie Czytelniczki! ; )
A gdyby było coś, czego nie chcecie pisać w komentarzach, to na samym dole strony znajduje się formularz, dzięki któremu skontaktujecie się ze mną ;)

Ps. Czytasz?= Komentuj= Motywuj ;)

6 komentarzy:

  1. Smutny ale piękny.
    Czuję, że kolejny wyciśnie mi łzy z oczu.
    Myślę, że więcej nie muszę pisać, bo doskonale wiesz jak dobrze Cię rozumiem.
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział zajebisty
    Coś mi się wydaje że następny będzie smutny
    Czekam z niecierpliwością

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję za dedykację, na pewno zdamy ten egzamin :) rozdział świetny !!!

    OdpowiedzUsuń
  4. To chyba jeden z najlepszych rozdziałów, jakie tu dodałaś. Choć wszystkie są równie dobre, to jednak ten jest taki inny - na pewno poprzez wzgląd na śmierć wujka Mai. Tak mi jej w tym momencie szkoda :( Dobrze, że ma takie wsparcie, bo samej ciężko byłoby jej się z tym uporać.
    Czekam na kolejny rozdział,

    Allie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Raz w tygodniu? :(
    Nie rób nam tego ! :*
    Rozdział jak zwykle świetny ;))
    Czekam na kolejne ;3

    OdpowiedzUsuń
  6. Doskonale wiem dlaczego ten rozdział jest dla ciebie taki sentymentalny i jestem dumna, że dałaś w ogóle radę i go napisałaś. Zdecydowanie widać, że Baron czuje coś do Majki, cieszy mnie to i mam nadzieję, że w następnym rozdziale się coś rozkręci, jestem wręcz tego pewna. :)

    OdpowiedzUsuń